Kto nie pojmie ciszy nie pojmie też słów
(Piccolo Tomasseo)
Pamięci Józefy Cybulskiej, mojej matki - poświęcam
Autor
Prześledzenie dziejów rodu Cybulskich w Polsce jest zadaniem bardzo trudnym, ze względu na liczną ilość osób noszących to nazwisko. Trudne jest ustalenie kto i w jakim stopniu jest powiązany ze sobą i z jakiego gniazda rodowego się wywodzi. Okazało się, że nie było to jedno miejsce. Historia rodu obejmuje ogromny szmat czasu, a więc i tych miejsc rodowych powstawało coraz więcej. Dziś tylko w spisie abonentów telefonicznych Warszawy figuruje ponad trzysta nazwisk Cybulska lub Cybulski, a więc w skali kraju może to być liczba kilkudziesięciu tysięcy osób z rodu; i są to tylko ci jednoznacznie rozpoznawalni, bo noszący nazwisko rodowe. Jak w tej sytuacji policzyć potomków córek, noszących inne nazwiska? Oni też są blisko powiązani z rodem i aby daleko nie szukać, dotyczy i autora tych słów. Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie osoby, które mogą się przyznawać do związków z naszym rodem, możemy oszacować, że w Polsce jest ich kilkaset tysięcy. Zwyczaj przyjmowania przez kobiety nazwisk po mężach powoduje, że prosty związek w kolejnym pokoleniu zatraca się. Dodatkowo nastąpiło rozluźnienie związków rodzinnych po II wojnie światowej na skutek migracji ludności i rozrzucenia jej w różne zakątki kraju. W chwili obecnej nawet dość bliscy krewni się nie znają, a też często gubią się w niuansach powiązań genealogicznych. Dodajmy do tego przedstawicieli rodu żyjących poza granicami Polski, a mieszkają oni w wielu krajach całego świata.
Cybulscy dawniej w Polsce i na świecie
Jak wspomniałem Cybulscy mieli w dawnych czasach różne gniazda rodowe. W naszej rodzinie powtarzana jest legenda, że nasi Cybulscy wywodzą się z Mazowsza, gdzieś spod Sochaczewa. W Ziemi Sochaczewskiej przez całe wieki była i jest wieś Cybulice, a oprócz niej jeszcze wieś Cybulin, leżąca w dawnej Ziemi Wyszogrodzkiej. Dokumenty potwierdzają, iż Cybulscy pochodzili z wymienionych wiosek. W tych wioskach egzystowały dwa niezależne od siebie rody o szlacheckim pochodzeniu, a pieczętowały się one dwoma herbami: „Prawdzic” – i to byli Cybulscy z Cybulina; oraz „Łada” – a ci byli z Cybulic. Ostatnio odkryłem, że do tych dwóch rodowych siedzib powinniśmy dołożyć jeszcze wieś Grutę, położoną pomiędzy Radzyniem Chełmińskim i Łasinem, w Ziemi Chełmińskiej. Cóż, ziemie, na których przyszło żyć tym pierwszym z naszego rodu, a też i ilość potomków w ich rodzinach, zmuszały wielu do szukania nowych miejsc pobytu, co przy rozległości obszarów dawnej Rzeczypospolitej stwarzało niepowtarzalne szanse. Część rodu znalazła się w różnych miejscowościach Galicji i Małopolski. Inni Cybulscy zamieszkali na Litwie, a dokladniej w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego z czasów jego pełnej świetności. Od najwcześniejszych czasów szukali Cybulscy chleba i poza Europą.
Przekazy mówią, że Cybulscy w tych trzech podstawowych gniazdach mieszkali od przełomu wieków XVI i XVII.
Przedstawiciele rodu należeli do stanu szlacheckiego, co potwierdzają zapisy „Herbarzy szlacheckich”, choć później nie wszyscy mogli, ale też i nie zawsze zależało im, aby się tym szlachectwem legitymować. Wielu jednak bez formalnych potwierdzeń kontynuowało tradycje szlacheckie.
O to kilka przykładów sławnych Cybulskich:
W wymienionych wyżej ziemiach Cybulscy byli kasztelanami, starostami i pełnili też różne inne funkcje z wyboru w samorządzie szlacheckim.
Nie wiem, do którego klanu należał Józef Cybulski, konfederat barski, i jak go później okrzyknięto, królobójca, choć tylko brał udział w nieudanym zamachu na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w dniu 3 listopada 1771 roku. Na początku zamachowców było wielu, ale w końcu ostał się tylko jeden, Jan Kuźma, który zaczął ratować króla. Pozostali po prostu uciekli, a pośród nich był i ten nasz Cybulski. Ostatecznie jednak po pojmaniu i po rozprawie sądowej, na śmierć skazano Józefa Cybulskiego i Walentego Łukawskiego; pozostali bądź uciekli z kraju i uniknęli kary, albo zostali skazani na więzienie. Wyrok wykonano z odpowiednim dla popełnionej zbrodni okrucieństwem, w celu odstraszenia ewentualnych następców królobójców. Królowi wówczas nie przysługiwało prawo łaski. Ciała zostały ostatecznie spalone, a prochy rozrzucone po polach.
Wśród szlachty, która w dniu 26 lipca 1812 roku w Nowych Trokach podpisała akt akcesji powiatu Trockiego do konfederacji warszawskiej związanej z wejściem Napoleona Bonaparte na ziemie polskie spotykamy Cybulskiego h. Prawdzicz (pw. 27.V.1800) (skrót pw. oznacza datę potwierdzenia szlachectwa).
Do największych zagadek należy bohater żałosnej pieśni, uwiecznionej w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza, a to jest o „Cybulskim, co przegrał własną żonę w mariasza do Moskali”. Biedna ta pani Cybulska była bohaterką znanej w owym czasie na Litwie pieśni żałosnej. Osoby z herbu „Prawdzic” znalazły się na Litwie, a zapewne później i na Wołyniu, Pewne światło na losy rodziny rzuca nota zawarta w Herbarzu Rodów Szlacheckich w XIX wieku. Otóż stwierdzono tam, że w powiecie Oszmiańskim na Litwie mieszkali zarówno Cybulscy, jak i Urbanowicze, których rodziny już tam wchodziły w koligacje rodzinne. Te niezbite dowody występowania Cybulskich na Litwie dają arcyciekawe świadectwo o odcieniach ich bytowania. Inną gałąź rodu można znaleźć w południowych powiatach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Cybulscy z herbu „Łada” oparli się w Galicji. Należeli w XIX wieku do szlachty o potwierdzonym statusie, gdyż pełnili różne funkcje urzędników i sędziów i mieli tam znaczniejsze mająteczki. Trochę odmienny był ich los od tych swych pobratymców z zaboru rosyjskiego. Do najbardziej znanych dziś przedstawicieli tej gałęzi rodu należał Zbigniew Cybulski, legendarny i kultowy aktor pokolenia Kolumbów. O Zbyszku Cybulskim napisano już wiele, a więc ja tu tylko wspomnę dla pamięci. Zbigniew Cybulski urodzony 3 listopada 1927 roku w Kniażu, w majątku dziadków Jaruzelskich na Pokuciu, w województwie Stanisławowskim. W różnych przekazach pojawia się i graf Cybulski o nieznanym mi imieniu, ale o dość swobodnym stosunku do życia, a mieszkał on w zachodniej Galicji.
Jeszcze jeden, Hieronim Cybulski, sprawca ohydnej zbrodni w 1934 roku we Lwowie. Był kioskarzem i otruł swą kochankę, albo raczej, jak nazywano we Lwowie panie lekkiego prowadzenia, „koryntiankę”. Tenże Cybulski był bohaterem z czasów wojny i uchodził za dość zamożnego człowieka. Został skazany na wieloletnie więzienie.
Inne doświadczenia życiowe mieli Cybulscy z zaboru pruskiego. Protoplastą tej gałęzi rodu był Jan Cybulski urodzony w Grucie w 1615 roku i wiem o nim tyle, że miał żonę Annę i kilkoro dzieci. Ciekawostką jest fakt, że liczni Cybulscy z Gruty emigrowali do Ameryki i to na obydwa jej kontynenty. Nie mam też potwierdzenia, co do ich szlacheckiego pochodzenia.
Inną grupą Cybulskich byli ci, którzy w drugiej połowie XIX wieku bardzo dużej liczbie osób pochodzenia żydowskiego zmienili swe dotychczasowe nazwiska na rdzennie polskie i wielu z nich przybrało sobie nazwisko Cybulski. Zdarzyło się to w bardzo wielu miastach tak zwanej „Kongresówki”. Wymienię tu, kilka przykładów miast: Piotrków Trybunalski, Siedlce, Łomża, a z mniejszych, Nowy Dwór Mazowiecki, Bełchatów i inne. Zmiana nazwiska nie zawsze pociągała za sobą zmianę imienia, a zdarzało się, że przez pewien czas używano dwóch imion, nowego i te starego. Wielu tych nowych Cybulskich szukało szczęścia w Ameryce. Wielu tam doszło do różnych zasług i profitów na różnych polach. Dziś tych amerykańskich Cybulskich trudno oddzielić od potomków tych właściwych, też żyjących od lat w USA. Identyfikację utrudnia skąpa ilość szczegółów o kraju pochodzenia emigranta, dla amerykańskich urzędników imigracyjnych wszyscy Cybulscy pochodzili z jednego kraju, czyli z Rosji. Wśród tych amerykańskich Cybulskich jest Harold Bernard Cybulski, który był dowódcą WWII USS ARIZONA. Jest jeszcze cały grono uczonych w różnych specjalności i na różnych uniwersytetach w USA.
Do pełnego obrazu trzeba wspomnieć o tych Cybulskich, którzy znaleźli się na rozległych obszarach carskiej Rosji. Jednym z najsławniejszych był Napoleon Cybulski światowej sławy uczony, który wykształcony w Rosji pod koniec XIX wieku, powrócił na tereny Polski, a wywodził się z Wołynia. W zapisach Wszech-rosyjskiego Drzewa Genealogicznego, przy nazwisku Cybulski podano taką treść: „Niektórzy Cybulscy to szlacheckie rody, jeden z nich został zapisany w VI części rodowodowej księgi, czyli po polsku w herbarzu Chersońskiej, Wołyńskiej i Kijowskiej guberni. Jest jeszcze kilka rodów bardziej dawnego pochodzenia.”
Cybulscy na Wołyniu
Bardzo trudno znaleźć w tej chwili odpowiedź na pytanie: Skąd i w jaki sposób znaleźli się Cybulscy na Wołyniu? Co łączyło poszczególnych przedstawicieli tego rodu na Wołyniu? Na Wołyniu można było spotkać wiele osób o tym nazwisku. Moje, dość pobieżne badania, pozwoliły odnaleźć Cybulskich w następujących miejscowościach: Kolonia Marianówka (gmina Silno) i Przebraże (gmina Trościeniec) (obie miejscowości znajdowały się w powiecie Łuckim); Kolonia Ostry (gmina Niemowicze) i Kolonia Zahatka (gmina Włodzimierzec), w powiecie Sarneńskim; Zalesie, Hipolitówka, Jasny Bór, Płotyczno, Oczerecianka, Ilniki i Krzeszów w gminie Berezno, w powiecie Kostopolskim. Cybulscy mieszkali też w innych miejscowościach powiatu Rówieńskiego i w samym mieście Równe, a odnalazłem ich i w Łucku. Trudne do rozszyfrowania, są Majdan Tartak, i Majdan Zaremie. Są to dwie miejscowości, gdzie mieszkali Cybulscy już w początku II połowy XIX wieku. Żadna z tych miejscowości nie figuruje w dostępnych mi spisach miejscowości, ani na posiadanych przeze mnie mapach. Jest na tych mapach cały szereg miejscowości o nazwie Majdan, ale żadna z nich nie ma takiego dookreślenia, jak podałem.
Migracja ludności z Polski Centralnej i Litwy na Ziemię Wołyńską spowodowała, że Cybulscy osiadali w różnych miejscach. Trafiali tutaj też dość często powracający z zesłania i katorgi byli skazańcy. System penitencjarny caratu nie pozwalał na szybki powrót skazańców do domu. Wielu byłych skazanych otrzymywało nakaz osiedlenia się w określonych miejscowościach, a często też towarzyszył temu zakaz posiadania ziemi. Do takich osób zaliczyłbym Cybulskich z kolonii Marianówka (gmina Silno). Zdarzało się, że inni skazani na katorgi po prostu gubili się w trakcie ich wywożenia, albo raczej marszów katorżników. To było przyczyną, że wśród Cybulskich wielu było leśnikami lub pracownikami leśnymi. Niejedna matka i żona wyrzekała na ten stan. Praca w lasach była niebezpieczna i na ogół trzeba było żyć z dala od ludzi. Później się okazało, że tego typu zatrudnienie było powodem prześladowań służby leśnej na początku II wojny światowej. Wielu potomków dawnych katorżników znów posmakowało zesłańczego chleba. Cybulscy nie byli tak liczni na Wołyniu, tak, jak inne rody: Bagińscy, Sawiccy, czy Rudniccy.
Moje badania dotyczące zamieszkiwania, Cybulskich na Wołyniu oparłem na przekazach zawartych w opracowaniu Władysława i Ewy Siemaszków pt. „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945” i z wielu innych źródeł i dokumentów, oraz przekazów członków rodu. Siłą rzeczy takie podejście ogranicza zakres informacji i niestety nie pozwala na bardziej precyzyjne wnioski. Pełna wiedza faktograficzna mogłaby się odnaleźć w aktach stanu cywilnego z tych miejscowości i to z przeciągu, co najmniej dwóch wieków XIX i XX, ale większość tych akt jest niedostępna, a znaczna ich ilość uległa zniszczeniu. Stąd wiele wniosków opieram o poszlaki i domniemania, a nie o dokumenty. Przekazy ludzkie oparte są na pamięci poszczególnych osób, a ta jest ułomna. Takie dostępne mi obecnie podejście do zagadnienia dowodzi, iż w tych, wymienionych wcześniej lub później, miejscowościach Cybulscy mieszkali na pewno. Niestety nie daje to odpowiedzi na pytanie: gdzie ich jeszcze szukać?
Znalazłem na Wołyniu kilku Cybulskich wyznania prawosławnego, ale na ogół w prawie każdym, znanym mi przypadku, nastąpiła zmiana wyznania na rzymsko – katolickie.
Odkryłem jeszcze jedno siedlisko Cybulskich w pobliżu tych naszych okolic, to jest Płoteczno (Płotyczno), też w gminie Berezno. Może to tam należy szukać naszego pradziadka. Jest zupełnie możliwe powiązanie z innymi krewniakami z okolicy Przebraża, w powiecie Łuckim. Była też spora ilość Cybulskich w nieodległej Hipolitówce, ale ci Cybulscy mimo, że mieszkali najbliżej, akurat nie mieli bliskich związków rodzinnych z moimi Cybulskimi. Oczywiście, jeśli nie liczyć ożenku Adama, syna Walentego z Marią Cybulską z Hipolitówki. Osobnym rozdziałem w mej opowieści byłoby wspomnienie o rodzinie Emeryka Cybulskiego z Krzeszowa. Powstaje szereg pytań, na które obecnie bardzo trudno znaleźć sensowne odpowiedzi.
O mojej gałęzi rodu
Ustalono, że znanym nam protoplastą najbliższej mi gałęzi rodu CYBULSKICH z Zalesia był Marek Cybulski. Urodzony nie wiem gdzie, ale być może około 1825 r., ale też o nieznanych z imion rodziców i o nieznanym nazwisku rodowym matki. Ta przyjęta data wynika z analiz po ostatnio pozyskanych informacjach. Nie zachowało się imię i nazwisko jego żony, „matki rodu”. Otóż cień szansy na to, że poznamy jej imię i nazwisko, zamienił w swego rodzaju plamę, ponieważ nazwisko jest jednoznaczne: Lisiecka, ale plama jest w imieniu; raz jest Apolonia, innym razem Prakseda, a jeszcze raz występuje Marcelina. Pewną przesłanką co do imienia jest także wielka admiracja do imienia Aniela u synów i wnuków tej mej prababci.
Tak naprawdę to nie wiem, czy Marek mieszkał w Zalesiu. Wiem, że tam mieszkało trzech jego synów: Walenty, Hipolit i Adam. Następną zagadką jest fakt istnienia czwartego syna. Mój ojciec zaczynając opowieść o swym teściu Hipolicie, zaczynał tak: „Cybulskich było czterech braci, Walenty, Hipolit, Adam i …”. Nigdy nie wymienił imienia tego czwartego brata. Ja odnalazłem wiele poszlak, na to, aby przypuszczać, że zarówno ten czwarty syn Marka, jak i on sam mieszkali w Ilnikach, niezbyt odległych od Zalesia. Jest możliwe, że tym czwartym synem był Wincenty Cybulski z Ilnik, ponieważ zbyt wiele łączyło Adama Cybulskiego i jego rodzinę z Ilnikami, aby mógł być to czysty przypadek. Za takim wnioskiem przemawia też fakt, iż w pamięci mego ojca zamazywały się te osoby, które mieszkały poza Zalesiem. Jeszcze jedna przesłanka: Zalesie i Ilniki należały do majątku Małyńskich. Zaś z Małyńskimi powiązana jest historia moich obydwóch rodów. Mogę przypuszczać, że Marek Cybulski był pracownikiem leśnym podobnie jak i drugi mój prapradziad Kazimierz Urbanowicz. Ten ostatni mieszkał w Oczereciance, sąsiedniej do Ilnik. Inne podobieństwo to fakt, iż ani Kazimierz, ani Marek na Zalesiu raczej nie mieszkali, a osiedli tam ich synowie. Gospodarstwo Marka, albo raczej jego synów, było położone w południowej części kolonii Zalesie i sąsiadowało od północy z gruntami Franciszka Urbanowicza seniora, a przez drogę Druchowską z majątkiem Hołubne od wschodu i od południa, a od zachodu dotykało traktu, głównej drogi w tej części Wołynia. Dalsze moje rozważania poświęcę kilku opowieściom z życia mej rodziny.
Mój ród był powiązany z takimi rodzinami: Adaszyńskich, Adojarskich, Bagińskich, Bronowickich, Burzyńskich, Domalewskich, Hniteckich, Hołubeckich, Kołosowskich, Krzysztofiaków, Rudnickich, Urbanowiczów, Wysockich, Żygadłów i innych. Najbardziej oryginalne imię nosił mój wuj, Symforian, zwany Semforem.
Wydarzenia tragiczne
*
Czasami zdarzył się jakiś wypadek nadzwyczajny. Ktoś popełnił samobójstwo. Bardzo długo komentowano przypadek Walentego, syna Adama, który się powiesił na kole od sieczkarni w stodole swego ojca. Długo debatowano nad przyczynami, które skłoniły młodego chłopca do tak dramatycznego kroku. Przytoczę tu wyjaśnienia, które usłyszałem od mego ojca Adolfa. Walenty chodził zapewne do kolonii Ilniki i kolonii Kurhany, a może też i do samej Oczerecianki, bo w tych miejscowościach mieszkali nasi krewni. Zdaniem mojego ojca młodzi chłopcy nie powinni chodzić do tej Oczerecianki. Bo tam mieszkały kobiety, które na takich młodzianów rzucały złe uroki. Ponoć, któraś z tych kobiet rzuciła taki urok na Walentego. To zdaniem mego ojca było przyczyną jego tragicznego kroku. Ja obecnie mam na to trochę inny pogląd, ponieważ ta historyjka jest jednak dość interesująca, a więc niech pozostanie ona bez komentarza.
*
Inny tragiczny przypadek, to historia Marii, zwanej Marynią, (córka Walentego, starszego brata mego dziadka). Otóż owa Marynia w dzieciństwie zachorowała na jakąś okrutną chorobę i straciła w wyniku tej choroby wzrok. Mimo tych kłopotów należała, jak większość dziewcząt z naszego rodu, do osób bardzo samodzielnych i nie poddających się poleceniom innych członków rodziny, Sama utrata wzroku wydawała się jeszcze mało tragicznym wydarzeniem. Dopiero ta samodzielność Maryni doprowadziła do tragedii w momencie opuszczania Zalesia przez rodzonego jej brata z rodziną w 1943 roku. W ogólnym zamęcie zapomniano o Maryni i w efekcie pozostała ona sama w Zalesiu. Początkowo nic nie zapowiadało tragedii, gdyż wszyscy mieszkańcy znali Marynię i jej współczuli. Dopiero niespodziewane pojawienie się w kolonii mego drugiego dziadka, Wiktora Urbanowicza, wywołało u Ukraińców, którzy pozostali w Zalesiu, odruch agresji. Może zresztą to nie byli miejscowi Ukraińcy, a jacyś inni, niespodziewanie przybyli. Mój dziadek słynął z niewyparzonego języka i z tego, że nie zawsze się zastanawiał nad tym, co mówi. Może jakieś jego słowa były przyczyną agresji w stosunku do niego. W tym momencie odnaleziono też Marynię. Tak więc obie te osoby zamordowano i wrzucono do studni, chyba przy zagrodzie Adama Cybulskiego. Zdarzenie miało miejsce gdzieś w początku sierpnia 1943 roku.
*
Los doświadczył też rodzinę Romana Cybulskiego z Młodzianówki. Najpierw zmarła mu jego pierwsza żona i pozostał z dwoma synkami. Później w nie wyjaśnionych okolicznościach zmarł on sam, a było to gdzieś w 1942 roku. Zmarł w Równem, gdyż tam przewieziono go do szpitala. Dwóch krewnych wybrało się furmanką po ciało zmarłego. Przygotowali trumnę, zabrali w nią ciało zmarłego i wracali do Zalesia. Był to czas już mocno niespokojny, dlatego to postanowili wracać nocą. Droga prowadziła lasami więc i strach potęgował ich działanie. Poczuli się zagrożeni, więc szybko wykopali jakiś dół i tam złożyli trumnę ze zmarłym. Nie zaznaczyli wyraźnie miejsca tego prowizorycznego pochówku. Wrócili do domów, lecz później nie byli w stanie przypomnieć sobie, gdzie był ten przypadkowy grób Romana. Los dalej nie szczędził rodzinie tragicznych zdarzeń. W 1943 roku na Młodzianówkę, gdzie mieszkali ci Cybulscy, organizowane były napady. Matka z dwojgiem małych dzieci schroniła się w stodole, a w tym czasie był napad na kolonię, jeden z ostatnich. Napastnicy chodzili po zagrodzie i szukali mieszkańców. Szykowali się do podpalenia całego obejścia. Aniela przez jakąś dziurę w ścianie wyskoczyła ze stodoły na pole obok i ukryła się bodaj w zaroślach, albo jakiś krzakach. Dzieci zostały odnalezione i wyprowadzone na podwórze, po czym kazano im wejść do domu i położyć się spać. One jednak położyły się pod łóżkami zamiast na nich. Po jakimś czasie poczuły dym i dla ratunku wyskoczyły przez okno tak nieszczęśliwie, że jedno z nich upadło na zranioną w nogę matkę. Napastnicy nie zwracali już uwagi na losy matki i dzieci. Nastał dzień. Do ich domu przyszedł sąsiad Ukrainiec i chciał im udzielić pomocy i załadowawszy matkę i dzieci na ich wóz i odwiózł ich do pobliskiego Berezna. Matka znalazła się w szpitalu. Istnieje spór, czy był to najbliższy sąsiad, czy też sołtys, i dodatkowo, o podejrzenie co do faktu, czy oni obaj nie brali przypadkiem udziału w nocnym napadzie. Dalsze losy tej rodziny były równie dramatyczne, ale już nie tak tragiczne.
*
W końcu marca 1943 roku było kilka napadów na Lipniki i pobliską Młodzianówkę. W wyniku największego napadu w nocy z 25 na 26 marca wymordowano ponad 180 osobową grupę mieszkańców Kolonii Lipniki, oraz liczną grupę tych Polaków z okolicznych miejscowości, którzy się tam schronili. Wśród ofiar znalazł się Marceli Krzysztofiak, mąż Reginy Cybulskiej, wraz z ich synkiem Ryszardem. Pozostała część rodziny zdołała się uratować i przeżyła wojnę.
*
Wyjątkowo tragiczny był los Teofila Cybulskiego, rodzonego brata mojej matki, a mego wuja. Teofil był mieszkańcem Młodzianówki. Teofil z rodziną opuścił Młodzianówkę i początkowo znalazł się w miasteczku Berezno. Potem rodzina znalazła się w osiedlu przy stacji Mokwin. Zeznania świadków o czasie wydarzenia są sprzeczne, za to nie ma wątpliwości o miejscu zdarzenia. Według jednych Teofil pojechał do Młodzianówki w niedługim czasie po opuszczeniu swego domu, a więc gdzieś na jesieni 1943 roku, ale inni mówią, że miało to miejsce dopiero w kwietniu 1944 roku. Przyczyną była chęć uzyskania jakiegoś pożywienia. W opowiadaniach przewija się wątek prosiaka i jakichś domowych sprzętów ze swego domu. Jesienią 1943 roku we Młodzianówce rządzili już Ukraińcy i chyba szaleństwem było jechać w pojedynkę w paszczę lwa. W początku 1944 roku na nasze tereny ponownie wkroczyli Rosjanie, a więc może ten fakt zachęcił Teofila do wykonania tej dramatycznej eskapady. Pożyczył gdzieś konia, a może go jeszcze miał, i wozem ze stacji Mokwin ruszył do swego domu. Wydaje się, że dojechał tylko do wsi Białka, koło Zalesia. Tam drogę zastąpili mu Ukraińcy z pytanie. Kuda jedziosz? Na to Teofil odpowiedział, że jedzie do swego domu po swoje rzeczy. Ta, zdaniem pytających harda odpowiedź, wyzwoliła w nich agresję. Ściągnięto go z wozu i przywiązano za ręce z tyłu wozu i ciągano nieszczęśnika po prawie całej wsi, aż wyzionął ducha, po czym zwłoki zostały zbezczeszczone i pozostawione na skraju drogi. Inna wersja wspomina o poćwiartowaniu.
*
Do wydarzeń dla mnie tragicznych zaliczam los mojej matki, Józefy Cybulskiej. Są to dla mnie sprawy dość intymne. Mimo upływu długich dziesiątków lat, mogę stwierdzić, że tak sobie wyobrażam, iż gdyby moja matka żyła dłużej i gdybym ją zdążył poznać, to może łatwiej byłoby mi się pogodzić z jej stratą. Wszyscy, którzy ją znali, mówili mi, że była człowiekiem niesłychanie dobrym i łagodnym w stosunku do innych. No cóż, dodatkowo boli, że po berezneńskich mogiłkach, gdzie ją pochowano w grudniu 1942 roku, dziś nie został żaden ślad. W tych mogiłkach pochowano wszystkich zmarłych członków moich rodzin w przeciągu blisko stu lat życia naszej rodziny na Wołyniu. Na Kresach nie było cmentarzy, były mogiłki. Prawda, jak to pięknie brzmi?
Anegdoty i legendy rodzinne
Walenty Cybulski pojął za żonę Adelę Bagińską z Krzeszowa i jest to zdarzenie normalne. Ciekawostką jest fakt, że ojciec Adeli, urodzony w 1834 roku, ożenił się w 41 roku swego życia i miał ze swą żoną dwanaścioro dzieci, a zmarł w 1934 roku, czyli przeżył równo sto lat. Zaś najciekawsze jest to, że w dniu swej śmierci wykonał wszystkie swe codzienne, poranne gospodarskie obowiązki, zjadł śniadanie i usiadł przy stole, by na chwilę odpocząć i w tym momencie zakończył swe pracowite życie. Fakt, że ożenił się tak późno, może wskazywać, że należał on do grona tych obywateli carskiej Rosji, którzy służyli w wojsku carskim 25 lat. Podobne podejrzenie o służbę w wojsku carskim mam i co do Walentego, najstarszego brata mego dziadka.
*
Mój dziadek, Hipolit miał dwie żony, a wspomniany wyżej Walenty, tylko jedną. Ciekawostką jest tu fakt, że wszystkie te trzy żony obu braci pochodziły z rodu Bagińskich. Choć kolejne żony Hipolita były związane Józefówką, którą w XX wieku nazwano Chwojanką, zaś druga żona Hipolita, też nosiła imię Adela, podobnie jak żona Walentego i, jak nadmieniłem, obie były z domu Bagińskie. Tak się chyba wydaje, że Adela, żona Walentego, była z tego samego roku, co najstarsza córka Hipolita także o imieniu Aniela. Choć nie jestem tego pewien.
*
Mój dziadek należał, jego zdaniem, do ludzi oszczędnych, a zdaniem jego synów, do ludzi skąpych. Najstarszy z tych synów, to Grzegorz i cierpiał on wielkie katusze z powodu braków środków na niedzielne, czy sobotnie zabawy. Zauważył, że ojciec miał sporo inwentarza żywego i sporo zboża na strychu, tak więc pożyczał od ojca na swe tygodniówki, a to pół woreczka zboża, a czasami jakiegoś małego prosiaczka. Ojciec na ogół nie był w stanie się doliczyć braków. Czasami w tych trudnych sytuacjach ratowała pasierba moja babcia Adela, druga żona Hipolita.
*
Jedną z większych zagadek rodzinnych był fakt, że wspomniany wyżej Grzegorz, najstarszy syn dziadka, nie odziedziczył po nim majątku na Zalesiu. Według mojej oceny tułał się po okolicznych miejscowościach, gdyż każde z jego dzieci, urodzone w okresie od 1914 roku do 1930 roku, urodziło się w innej miejscowości. Tutaj zagadką jest fakt, że wspomniana wcześniej jego córka, Regina urodziła się w Krzywej Rzeczce, a ja takiej miejscowości nie mogę odszukać na mapie i w spisach miejscowości. Są w wykazach Rzeczki, ale żadna z nich nie chce być Krzywa.
Być może, początkowo wuj szukał schronienia przed poborem do carskiej armii. Niejako przy okazji wyuczył się zawodu, który wymagał przenoszenia się z miejsca na miejsce. Później możliwe, że weszło mu to w krew, tak, że nie mógł już wysiedzieć w jednym miejscu. Jakiś wpływ na jego postawę miał trudny charakter jego żony. Po wojnie, aż do śmierci mieszkał już w jednej ze wsi na Dolnym Śląsku, koło Gryfowa Śląskiego. Nie sądzę, by wuj był zwykłym parobkiem, bo chyba to nie godziło się dla pierworodnego syna dość majętnego ojca. Może zdarzyło się, że jego ojciec odkrył te pożyczki, o których pisałem wcześniej. Babcia Adela, która była macochą dla dzieci z pierwszego małżeństwa Hipolita, jednak była przez te dzieci osobą szanowaną i starała się im pomagać. Może też było to związane z faktem, iż pierwsza żona Hipolita była jej bliską krewną. Niech o tym świadczy to, że po wojnie, mając do wyboru zamieszkanie w pobliżu swych rodzonych córek lub synowych w Kwidzynie, wybrała mieszkanie w pobliżu pasierba.
*
Z dziadkiem Hipolitem związana jest też jeszcze jedna anegdota. Wśród licznych córek była jedna, o imieniu Leonarda. Ciocia była ładną, zgrabną panienką, ale zdaniem ojca nie miała wzięcia u kawalerów, gdyż była bardzo niska. Jakimś sposobem wiadomość o posażnej pannie dotarła do Feliksa Dziarnowskiego, kawalera z kolonii Dołganiec. Tę wiadomość dostarczyli mu koledzy, a późniejsi swaci. Feliks, mężczyzna dorodny, i też majętny, był bardzo ochotny do żeniaczki. Mocno się zapalił do pomysłu kolegów. Umówiono spotkanie. Oczywiście, jak to było we zwyczaju, najpierw z ojcem panny młodej. Dziadek Hipolit obiecywał wszystko, ale dość ostrożnie, jako dobry strateg. W końcu postanowiono zapytać przyszłą oblubienicę o zdanie. W tym momencie nastąpiła konsternacja. Feliks zaczął przemyśliwać, co tu zrobić w tej sytuacji i jak się wycofać. Wymyślił sobie, że ziemi to on nie chce, bo ma wystarczająco dużo swej, no to może, jak zażąda krowy, to dziadek Hipolit zacznie się wahać. Nie wiedział biedak, że Hipolit Cybulski ziemi to nikomu nie chciał dać i to tej ziemi na Zalesiu. Natomiast krowę i trzodę zawsze chętnie dawał każdej swej córce. Jak usłyszał o żądaniu kawalera, to się niepomiernie ucieszył i naobiecywał jemu jeszcze kilka innych sztuk inwentarza, i sprzętów, i sowitą wyprawę, ale bez pieniędzy. Tak więc wuj Feliks rad, nierad w końcu się ożenił ze swą narzeczoną. Zaś przechery swaty jeszcze długo pili wódkę u teścia. Wuj do prawie swej śmierci nie mógł sobie darować tego kroku. Dokuczał żonie, a ona, choć mała, urodziła mu całkiem sporą gromadkę dzieci.
*
Dziadek zaczął szukać nowego kandydata na męża dla Anieli. Namówił do tego starego kawalera też Jana, ale Hołubeckiego z Lipnik, syna Ludwika, który na gwałt potrzebował kogoś do opieki nad starymi rodzicami no i do pracy w gospodarstwie. Umowa między kawalerem, a dziadkiem Hipolitem stanęła i Aniela znów wyszła za mąż. No cóż, wiele to ta moja ciocia wybrzydzać nie mogła, bo wszak miała już swoich dwoje dzieci z innym Jankiem. Z Hołubeckim miała jeszcze kilkoro dzieci. Po śmierci rodziców Jan sprzedał gospodarkę na Lipnikach i zakupił spory kawałek ziemi w Nowych Zamostyszczach. Po wojnie cała gromada Hołubeckich i dzieci córki Anieli, Domiceli Domalewskiej, a ta po mężu była Słowińska, zamieszkała w Szczecinku, gdzie też tam starsi zostali pochowani po swej śmierci.
*
Na koniec historyjek o dziadku Hipolicie i jego rodzinie powiem jeszcze jedną historyjkę: o Zosi, córce Anieli, a wnuczce Hipolita. Zosia urodziła się z jakimś dziecięcym defektem, i przez długi czas nie chodziła. Dziś ja podejrzewam, że był to przypadek silnej krzywicy, co było dość częste w tamtych czasach i w tamtych okolicach. Zosia już miała prawie sześć lat i nie chodziła. Według jej własnych słów, któregoś dnia zawitali do ich domu pielgrzymi, idący z Ziemi Świętej. Zostali przez Anielę ugoszczeni i w podzięce postanowili pomóc biednej dziewczynie. Trudno jest mi powiedzieć, w jaki sposób ci pielgrzymi pomogli Zosi. Faktem jest, że od tego czasu Zosia zaczęła chodzić i żyć normalnie. Wyrosła na miłą panienkę, a dziś już starszą panią.
*
Moje opowieści o rodzinie Cybulskich z Zalesia nie byłyby pełne, gdybym nie poświęcił ze dwóch słów Adamowi Cybulskiemu. Adam był najmłodszy z braci, mieszkających na Zalesiu. W odróżnieniu od pozostałych braci, nie miał szczęścia, aby żyć zbyt długo w związkach małżeńskich. Choć to stwierdzenie nie jest do końca prawdziwe, bo z drugą żoną, Apolonią, żył ponad dwadzieścia lat. Jednak przy porodzie Janka, ostatniego dziecka z Apolonią, matka umarła. Z ostatnią żoną, chyba czwartą, żył aż do śmierci, czyli też kilkanaście lat. Natomiast z pierwszą Michaliną żył krótko, ponieważ zmarła ona przy porodzie ich jedynego dziecka, córki, na cześć matki też nazwanej Michaliną. Ta druga Michalina w rodzinie odwdzięczyła się dziadkowi i dała mu duża gromadkę wnucząt. Trzecia z kolei żona, Antonina urodziła Adamowi kolejną córkę i także przy jej porodzie zmarła. Tak więc starszy już pan został z dwójką małych dzieci. Postanowił problem wychowania tych brzdąców jakoś rozwiązać i po sąsiedzku znalazł sobie wdowę, która w swym dorobku z kolejnych małżeństw, miała czwórkę dzieci w różnym wieku. Adam lubił kobiety, a z natury był raczej pogodnym człowiekiem, więc stworzono tu mini przedszkole, gdzie były dzieci twoje i moje. Naszych dzieci to Adam ze swą ostatnią żoną już nie miał. Adam umierając miał 77 lat i jest jedynym z grona swych braci, o którym mogę powiedzieć, że znam dokładnie daty jego życia. Adam ze swymi żonami miał sporą gromadkę dzieci.Jjeden z jego wnuczków szacował tę ilość na szesnaście osób, ale on i o jego drugim dziadku mówił, że miał też szesnaścioro dzieci. Być może Ignacy ma rację, bo duża liczba dzieci umierała w dzieciństwie.
*
Z obowiązku muszę poświęcić słów parę temu ostatniemu z braci Cybulskich. Co do jego osoby, to wiem, że istniał i że żył, gdyż mój ojciec zawsze mówił, że Cybulskich było czterech braci. Wiele mi opowiadał o tych trzech wymienionych, ale niestety mój tata nie potrafił powiedzieć nic konkretnego o tym czwartym bracie. Nigdy też nie powiedział nic konkretnego o dziadku jego żony, a mam tu na myśli Marka Cybulskiego. Moje poszukiwania doprowadziły do osoby Wincentego Cybulskiego, który żył i mieszkał w Ilnikach koło Bereznego. Jest wiele różnorodnych poszlak wskazujących na prawdziwość tej tezy. Niestety nie udało mi się odnaleźć, żadnego dokumentu potwierdzającego ją. Jedną z poszlak jest fakt, że mój ojciec niewiele pamiętał o osobach spoza kolonii Zalesie. Ilniki nie leżały zbyt daleko od Zalesia. Jedna z córek Adama urodziła się w Ilnikach. Zaś najmłodsza wyszła za mąż do Ilnik. Matka chyba bratanka żony Wincentego Cybulskiego nosiła to samo nazwisko, co druga żona Adama, o którym tyle napisałem wyżej. Marek Cybulski mógł być tam gajowym, czy leśniczym w lasach. Cóż, może zdarzy się jakiś cud i uda się odnaleźć jakieś potwierdzenie mojej tezy.
*
Muszę jeszcze poświęcić parę słów Cybulskim z Krzeszowa. Nie potrafię powiedzieć czy byli oni powiązani w jakiś sposób z moją rodziną. Jak już wspomniałem wcześniej, znanym mi ojcem tej rodziny był Emeryk Cybulski. Wspomniałem też, że ta rodzina miała liczne talenty. Ojciec i syn potrafili całkiem udatnie budować skrzypce i na nich grać. Wszyscy potrafili pięknie śpiewać. Jeden z synów był zdolnym rusznikarzem i był przywódcą samoobrony w Krzeszowie, a po wojnie został oficerem w wojsku. Jedna z córek była nauczycielką w Krzeszowie. Już te kilka przykładów mówią o oryginalności rodu Emeryka.
Informacje uzyskane od Mormonów
Majdan Zaremie
Antoni Cybulski (ur.1850), żona Wiktoria (ur.1853), dzieci według stanu na 1874 rok MATEUSZ (ur.1871)
Majdan Tartak
Franciszek Cybulski (ur.1831), żona Maryjanna (ur.1835), dzieci według stanu na 1874 rok Jan (ur.1860); Katarzyna (ur.1863); Agnieszka (ur.1870).
Rozpoznane szczegóły o:
Uwaga odstąpiłem tu od zasady nie podawania szczegółów rodzinnych, ale tylko dlatego, że traktuję to jako próbę dotarcia do kogokolwiek, kto będzie w stanie rozszerzyć mą wiedzę w tych dziejach
Kolonii Ilniki gmina Berezne pow. Kostopol
WINCENTY Cybulski (ur.) nie wiem gdzie i kiedy urodzony, ale jest domniemanie, iż był to najstarszy, albo równie dobrze może być też najmłodszy brat dziadka Hipolita i całej reszty z Zalesia. Za żonę miał Dorotę (ur.1871) z domu Zawisza, a zmarła w 1943 roku. Mieli ze sobą dzieci CYRYLA, ADOLFA (ur.1915) w Ilnikach i miał za żonę Walentynę; JANA (ur.29.02.1908) w Ilnikach i miał za żonę Antoninę z domu Żarczyńską (ur.07.05.1918) w Ilnikach, a była ona córką Mikołaja Żarczyńskiego i Sabiny z domu Filińskiej. Zawarli ślub w dniu 06.01.1938 roku pewnie w Bereznem. Po repatriacji osiedli w Ubysławicach gmina Karlino, gdzie pewnie prowadzili gospodarstwo. Mieli dzieci BRONISŁAWA i JÓZEFA (ur.1950).; KAMILĘ (ur.1911), KAZIMIERZA, STANISŁAWA, TEOFILA i WINCENTYNĘ..
Płotyczno gmina Kostopol pow. Kostopol
Józefa Cybulska z domu Filiczkowska
Michał Cybulski z rodziną; Łucjan Cybulski samotny; Kazimierz Cybulski z rodziną
Hipolitówka gmina Berezne pow. Kostopol
Maria Cybulska (ur.), żoną Adolfa Cybulskiego z Kolonii Zalesie
Antoni Cybulski; Hipolit Cybulski z rodziną; Adam Cybulski z rodziną; Jadwiga Cybulska wdowa z dziećmi.
Grabina gmina Kołki pow. Łuck
Adam Cybulski, żona Antonina, córki Jadwiga, Marianna, Irena
Kolonia Marianówka gmina Silno pow. Łuck
Według podanych w pracy „Okrutna Przestroga” praca zbiorowa pod redakcją Jerzego Dębskiego i Leona Popka Lublin 1997str. 221 zapisów wynika, iż w Hucie Marianówce w dniu 05.07.1943 zamordowano między innymi : Leontynę Cybulską (ur.1863); Piotra Cybulskiego (ur.1903); Zofię Cybulską (ur.1903) pewnie żonę Piotra; Jan Cybulski (ur.1927) syn Piotra (?) Leokadia Cybulska (ur.1925) córka Piotra (?) dwie córki Piotra lat 5 i 6; Cezary Cybulski (ur.1898); Zygmunt Cybulski (ur.1921); Dominik Cybulski (ur.1915)
Wilcze gmina Silno pow. Łuck
Jadwiga Cybulska NN rodowe, IN męża, dzieci Rozalia i Franciszek (nie wiadomo czy to dzieci z I czy z II małżeństwa?), (I mąż Brusiło)
Przebraże gmina Trościeniec pow. Łuck
Więcej szczegółów można odnaleźć w książce Henryka Cybulskiego Pt. „Czerwone Noce” poświęconej samoobronie ze wsi Przebraże. Była to jedyna zwycięska walka ze wszystkich znanych mi walk samoobrony Polaków na Wołyniu w 1943 roku. Choć zakończyła się zbiorową ewakuacją ludności. Henryk był dowódcą w tej samoobronie. Pomagała mu w tym jego rodzina.
Kolonia Ostry Gmina Niemowicze pow. Sarny
Władysław Cybulski – któremu w końcu lipca 1943 roku w czasie napadu podpalono dom, ale nikt nie zginął.
Epilog
Kończąc te krótkie wspomnienia o rodzie Cybulskich chcę zachować tych zbiorowych bohaterów we wdzięcznej pamięci czytelników. Jeśli by ktoś zechciał, coś dorzucić lub sprostować to proszę to uczynić na adres redakcji.
Przepraszam też za to, że zbiór wymienionych tu członków rodu jest mocno niekompletny i za to też że nie jest to kronika rodu, a raczej luźny esej o rodzie Cybulskich z Wołynia i nie tylko. Przykro mi, że załączone zdjęcia są prawie tylko współczesne. Inne mi się nie zachowały.
Tekst ten jest wersją nieco szerszej, wcześniejszej historii rodu Cybulskich, napisanej przez mojego męża i zamieszczonej na stronie internetowej http://www.wolyn.ovh.org/, z którą mąż mój współpracował w latach 2003 – 2007. Zdecydowałam się zamieścić tę właśnie wersję, nieco uboższą w szczegóły, ponieważ uznałam, że jest ona wersją ostatnią, a więc najaktualniejszą. Stała się ona podstawą tekstu przygotowanego dla kwartalnika „Wołyń Bliżej”. Jeśli jednak ktoś z odwiedzajacych tę stronę będzie poszukiwał informacji, które tutaj zostały pominięte, możliwe będzie skonfrontowanie danych z innymi zapisami i tekstami mojego męża. Będę także wdzięczna za udostępnienie zdjęć do zamieszczenia na stronie, a związanych z historią rodu Cybulskich, a także innych materiałów o osobach z rodziny i miejscach, gdzie mieszkali.
Katarzyna Anna Urbanowicz